Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 89 —

Za chwilę uderzył dzwon,...
Pociąg ruszył z miejsca, sapiąc i sycząc. Jadwiga wyjrzała raz jeszcze przez okno. Homicz stał na platformie, powiewając chustką.
Ta chustka niepokoiła ją cokolwiek.
Otrząsnęła się wreszcie z wrażeń.
Ułożyła swe pakuneczki i przygotowała sobie dogodne miejsce. Zaczęła teraz myśleć... Wyrozumowała sobie, iż należy jak najprędzej wyrugować z głowy pamięć o tym sielankowym epizodzie z podróży. Czuła instynktownie, że chłopiec był w niej rozkochany na śmierć; ale czemuż tak niefortunie ulokował swoje uczucia? Czy ona temu winna?
Wszakże on dla niej nigdy niczem być nie może. Życie jej teraz ma cel inny, aniżeli folgowanie uczuciom własnym... Zresztą uczucia swoje, zdawało się jej, rozbiła na zawsze, tam w Poznaniu, gdy przed dwoma miesiącami pisała list do Konrada.
Dość o tem myśleć....
Będzie teraz myślała tylko o swem zadaniu, o strasznym dramacie z przed lat 17tu.
Tym razem jednak wola odmawiała posłuszeństwa umysłowi. Przed oczyma jej coraz to stawała strapiona, a tak wymowna twarz Szczepana, a w oku jego łza, duża, czysta, jak brylant.... Czuła, że cierpiał — i bolała nad nim.