Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.




Sen — zamiast wstępu.

Jedna z osób występujących w tej powieści miała sen taki przykry i straszny:
„....W kamieniołomach, położonych tuż obok więzienia karnego (State Prison) w jednym ze Stanów Ameryki północnej, w gronie przestępców, zatrudnionych ciężką pracą, znajduje się starzec.
Ubrany jest w bawełniany kaftan i spodnie kryminalisty, w czarne i białe paski; do nogi przykuta kula żelazna.
Dłoń jego ujęła ciężki, żelazny drąg — i rozbija skałę. Pryskają odłamy kamienia z pod żelaza. Starzec siwy, ale widocznie silny, wykonywa swą pracę z regularnością machiny. Pot leje się mu z czoła.
To praca przestępcy. Zarobek z niej nie da mu szczęścia, zadowolenia, spokoju.
Nie czeka on niczego — i niczego się nie spodziewa. Na zawsze już pozostanie śród tych murów kamiennych, uwiązany do żelaznego drąga i młota.
Beznadziejna apatya leży w zmarszczkach pięknej niegdyś twarzy starca.
Jego towarzysze, pomimo surowych spojrzeń dozorcy, przerzucają się drwinami lub