Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/673

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 669 —

To kamieniołom przy więzieniu stanowem.
Jadwiga to poznaje. Widziała kiedyś podobną rycinę w jednej ilustracyi.
Ból ściska jej serce na widok tylu nieszczęsnych, ofiar własnych namiętności, a może i omyłek sądowych, intrygi, ludzkiej podłości, jak niegdy jej ojciec.
— Nieszczęśliwi! nieszczęśliwi! — powtarza Jadwiga przez sen.
....Zaczyna się przyglądać szczegółom tego smutnego, a jednak tak ją pociągającego obrazu. Rozróżnia twarze, na których rozpacz i hańba wyryły niezatarte znaki, spojrzenia dzikich zwierząt, uśmiechy bezwstydne, odblaski hypokryzyi w wyblakłych oczach....
Naraz zadrżała.
Jedna postać, wyższa nad inne, przykuwa jej wzrok do siebie. Jest w tej postaci coś, co ją na pierwszy rzut oka odróżnia od wszystkich innych skazańców.... Twarz to niegdyś piękna o oczach głębokich, błękitnych, dziś lata poorały ją zmarszczkami, przywarła do niej maska bólu i obojętności. Widać jednak w rysach twarzy szlachetność, której lata męk najstraszniejszych zatrzeć nie zdołały.
Jadwiga przygląda się starcowi — i wzroku oderwać od niego nie może.
Nagle widzi zmianę w tej twarzy. Wybija się na niej jakaś ekstaza dziwna. Oczy błękitnieją, pogłębiają się... patrzą daleko... bo-