Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/658

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 654 —

Bo jednak po jakiego dyabła ma zostawić swe pieniądze i brylanty na wyspie? Zawsze to rodzonemu bratu warte najmniej 40,000 dolarów.... Przypomniał sobie, jak ślicznie wyglądały złote monety, żółciutkie, spadające kaskadą z suchym dźwiękiem, gdy się je przelewało przez palce.... Cóż to! Dla czegoby ich nie miał zabrać? To przecież jego.... i wyspa jego. Ma na nią „deed” (akt własności) tu w kieszeni.....
Wstąpił na wódkę — i znów nabrał kurażu.
Może pojechać w dzień, jeśli mu się podoba.... A dla obrony przed możebną zasadzką weźmie ze sobą psa i Negra. A że te pieniądze i te kosztowności pochodzą z New Orleans — tu Morski obejrzał się dokoła, jak gdyby obawiając się, ażeby ktoś nie podchwycił jego myśli — to... to... nikomu nic do tego... Pomimo to zaczął się znów strachać — i przyszło mu do głowy, że bądź co bądź lepiej odbyć wyprawę na wyspę w nocy.
I oto dla czego widzimy go o 10tej wieczorem prześlizgującego się z łodzią przez trzciny i zarośla, oddzielające „Cat Island“ od stałego lądu.
Jest na pół pijany.... Pomimo to zachowuje wszelkie ostrożności — i nasłuchuje bacznie.... Nie! nie słychać nic. Nikt go nie śledzi.... uśmiech złośliwy ukazuje się na ustach Morskiego.