Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/655

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 651 —

go nie nawiedzanej wysepki „Cat Island”. Była to noc w dziejach wyspy pamiętna; od czasów, gdy szeryf pow. St. Joseph wystrzelał na wysepce bandę zbójecką krwawego Waltona, nie było tu nigdy tak wiele gwaru i tak licznych gości.
Lecz opowiedzmy wypadki po kolei.
Godzina 10ta biła wieczorem w oddali na wieżach kościoła dobrego miasteczka St. Joseph, Mo., gdy łódź starego Morskiego wymknęła się ze schroniska szuwarów na brzegu rzeki i zwolna posuwać się zaczęła, ustronnym kanałem pośród gęstych trzcin, ku wyspie „Cat Island”. Łódź sunęła, jak cień, wiosła Morskiego uderzały o wodę bez szelestu. On rozglądał się w mroku....
Morski był cały wzburzony.
Miał znów przedsięwziąć krok w swem życiu stanowczy. Zdecydował się i będzie działał. Już onegdaj, gdy ujrzał ślady włóczęgi jakichś ludzi po wyspie, powziął zamiar opuszczenia jej. Pojechał do miasta, ażeby się upić i namyśleć, wreszcie rzecz całą ułożyć. Gospoda „Old Rooster“ była jego zwykłą kwaterą w mieście. Tam około północy doręczono mu list bezimienny Kaliskiego i Lainga.
Było to dlań jak gdyby uderzenie maczugą.
Obcy ludzie wiedzą o jego pobycie; wiedzą o jego skarbie. I jedni chcą go okraść, a dru-