Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/616

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 612 —

na. Ktokolwiek się tu wprowadził, zawsze dotykało go jakieś nieszczęście.
W rezultacie dwie wille wyrobiły sobie taką złą opinię, że ostatnio przez kilkanaście miesięcy stały próżne....
Dopiero coś ostatniej jesieni sprowadził się do jednego z tych domków jakiś lokator. Był to Murzyn, ale widocznie człowiek dość dystyngowany i zamożny, jak można było sądzić z jego powierzchowności i u meblowania. Przez parę dni urządzano pod jego kierunkiem mieszkanie — i przez ten czas w willi panował, ku zdziwieniu mieszkańców samotnej uliczki, ruch i gwar.
Potem nastąpiła cisza i spokój.
Nowy lokator willi, (nie wiedziano nawet jego nazwiska, a mówiono tylko, że pochodził z Georgii, był tam doktorem i zrobiwszy majątek, przybył tu odpocząć sobie na starość) nie wychodził w ciągu tygodnia nigdy z domu; tylko w niedzielę udawał się do sąsiedniego kościoła Metodystów. Żył widocznie bardzo spokojnie i regularnie. Nikogo nie przyjmował Gospodarstwo jego prowadziła służąca, Mulatka w średnim wieku, dość przystojna, ale zakrywająca oczy, widocznie słabe, dużemi ciemnemi okularami.... I ta rzadko wychodziła na miasto, a była przytem bardzo małomówna. Wkrótce do tej dwójki przyłączył się jeszcze jeden lokator; był to biały, wysoki i chudy,