Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 56 —

przed krwawem prześladowaniem i śmiercią męczeńską z łąk Turków; niemowlęta przy piersi — i starcy nad grobem, którzy jadą do swych synów lub córek, ażeby śród obcych, ale przy swoich, złożyć do grobu na drugiej półkuli uśnieżone życiem i pracą głowy....
Co za przedziwny kalejdoskop!
Ten światek czy społeczeństwo, zawiera w swem łonie cały szereg walk, namiętności, dramatów. Zgon i urodziny — nawiedzają je nieraz w krótkim okresie jazdy przez morze. Pękają tam serca z bólu — i rodzą się uczucia: nienawiści — miłości — rozpaczy.... Wiążą się węzły, które łączą następnie ludzi na życie i na pokolenia.
Takim parowcem oceanowym jechała do Ameryki Jadwiga Ślaska.
Nie upłynęło jeszcze półtora miesiąca od scen, opisanych w rozdziale poprzednim, gdy oto Jadwiga po uregulowaniu swych spraw majątkowych i zrealizowaniu niewielkiego funduszu spadkowego, wsiadała na okręt w Bremen.
Najcięższą dla niej chwilą było pożegnanie z bezradną staruszką, którą ukochała od dzieciństwa, jak matkę drugą, z Biechońską. Wyperswadować najpierw musiała ciotce, że nic nie jest w stanie przeszkodzić jej wyjazdowi do Ameryki, a potem urządzić tak interesa biednej emerytki, ażeby niedostatek w oczy jej