Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 55 —

Jakaż pośród nich rozmaitość stanowisk warstw społecznych, obyczajów, narodowości ras nawet. Jak szeroką skalę sprzeczności, od błyszczącego przepychu do brudu najwstrętniejszego, od milionowego bogactwa do nędzy beznadziejnej, zawiera w sobie ta łódź oceanowa, będąca w obec bezmiaru wszechświata i wód olbrzymich tylko — łupiną. I ile w tem zbiorowisku sprzecznych pożądali i nadziei; ile cierpień i ambicyj; ile walk i kierunków!
Obok spekulanta z pugilaresem, wypchanym czekami na miliony dolarów, złodziej bankowy, unoszący swą hańbę i cudze pieniądze za Ocean; obok artystki, pragnącej zdobyć złoto i laury w Ameryce, hrabia, który chce sprzedać tam swą mitrę za miliony amerykańskiej „heiress”, lub uczony, którego ambicyą zbadać skały i pokłady geologiczne gdzieś w dalekiej Alasce; oto turyści angielscy, okrążający świat z uśmiechem znudzenia na ustach i nie wiedzący dobrze, czego chcą sami — a obok nich kapłan, pełen poświęcenia i ognia duchowego, idący za Ocean dla pełnienia służby Bożej; komiwojażerowie i wygnańcy polityczni; zaschłe w staropanieństwie misses amerykańskie, które powracają z jakiejś biblijnej konferencyi w Anglii — i wesołe aktorki z Berlina; bogaci fabrykanci z Manchestru — i chłopi polscy w sukmanach; żydzi i Słowianie; Niemcy, szukający chleba, którego im brak w ojczyźnie — i Armeńczycy, uciekający