Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/599

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 595 —

Oświadczała, że nie życzy sobie widzieć ani Konrada ani jego ojca i nie wie o żadnych ważnych sprawach, które mogłyby powodować potrzebę ich widzenia się. Robiła wyrzut Konradowi, że nie zastosował się do jej próśb, wyrażonych w liście z przed lat 4ch. Wreszcie ostrzegła, iż na przyszłość listy, pochodzące od któregokolwiek z baronów Felsensteinów, będzie musiała zwracać — nierozpieczętowane.
List był grzeczny, ale zimny, jak lód....
Zadał on Konradowi cios w pierś samą.
Zmroził on niejasne nadzieje i mgliste marzenia, które jedynie stanowiły jaśniejsze świty na tle jego życia szarego i ponurego. Jednocześnie przecież przywołał go do poczucia smutnej rzeczywistości i żelaznego obowiązku. Konrad, po otrzymaniu listu, ani na chwilę nie pomyślał o zaniechaniu swych zamiarów. Przeciwnie z większą, gorączkową energią prowadził rzecz swoją.
Jak tylko pozwoliło na to zdrowie ojca, powlókł go za sobą, śladami Jadwigi, do Kansas City.
I oto dla czego znajdujemy obu Felsensteinów w oddalonem mieście Stanu Missouri.
Dodać trzeba, że stary baron znów zaniemógł po przybyciu do Kansas City. Ciężko był teraz chory.... Duszę Konrada znowu zaczęły nawiedzać dawne niepokoje. Razem z ojcem zamieszkał w pięknej willi, niedaleko gmachu pensyi miss Hunter.