Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/557

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 553 —

ztamtąd do pokoju na parterze, ukazało się żywe światło lamp naftowych.
Widocznie okiennice domu były szczelnie zamknięte, ażeby światła nie przepuszczać na zewnątrz.
Pokój, do którego weszli Kaliski i Szymek, był obszerny i przyzwoicie urządzony. Miał on wygląd ofisu hotelowego. W głębi znajdował się typowy kontuar, z kluczami, wiszącemi na tablicach; za kontuarem siedział klerk.
Pośrodku pokoju palił się ogień w piecu.
Obok stały krzesła i fotele na biegunach. Na stole leżały gazety. Siedziało tutaj dwóch dość porządnie ubranych mężczyzn. Dalej w głębi widać było drzwi, a za niemi pokój z wielkim pośrodku zastawionym stołem. I tam znajdowało się parę osób, w tej liczbie jakaś kobieta.
Nikt z obecnych nie zwrócił na przybyłych szczególnej uwagi.
— Jesteśmy w prywatnym hoteliku Ciotki Sary — rzekł Szymek i zwrócił się do klerka.
Rozmawiali przez parę chwil po cichu, wreszcie drab odwrócił się — i rzekł do Kaliskiego po polaku:
— No.... to rzecz załatwiona. Zostaniesz tutaj. Wykąpiesz się, wymyjesz i uczęszesz dziś jeszcze, a potem dostaniesz nowe ubranie, wygodny pokój i jeśli chcesz, kolacyę...