Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 376 —

Tylko Jadwiga, jakkolwiek przerażona i ciężko przygnębiona, stanęła na wysokości zadania.
W kilku słowach porozumiała się z przybyłymi. Zrozumiała. Straszny był to cios. Cóż jednak robić! Znieść go wypadało; nie płakać, ale ratować, co i jak można.... Z obliczem zalanem łzami, Jadwiga ani na jedną chwilę nie utraciła męzkiej siły woli i przytości. Ona wszystkiem rozporządzała, jej wszyscy słuchali....
Byli to ci sami ludzie, którzy przed półtora godziną spalili dom, w którym razem z Połubajtysami mieszkała.... Gdyby ich wtenczas napotkała, mogłaby się od nich spodzie wać — rzeczy najgorszych.
Teraz co innego. Stali się z wilków barankami....
A znajdowali się w tej skruszonej gromadzie i najgorsi jej wrogowie: byli dwaj olbrzymy Szymulisowie (trzeci gdzieś się zawieruszył) i nawet Stefka, obecnie łzami zalana i razem z innemi kobietami około rannego starca się krzątająca.
Ta zresztą, gdy ujrzała Jadwigę, aż się cała wstrzęsła.... Na twarz wybił się jej gorący rumieniec.
Na barki Jadwigi spadło ciężkie zadanie.
Od łoża ciężko rannego kapłana, który teraz znów przyszedł na chwilę do przytomności,