Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/362

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 358 —

poważni, rozłączając się. Uścisnęli sobie serdecznie dłonie, a Szczepan rzeki do przyjaciela:
— Pamiętaj, że mamy spełnić obowiązek.,, ale przeciwko swoim nie zwrócimy się.... nigdy!
Połubajtys skinął głową na znak potwierdzenia — i odszedł.
Pójdziemy najprzód za Szczepanem, dla którego ta noc miała być jedną z bardziej pracowitych. Wiedział on o tem z góry — i nawet mówił poprzednio z superintendentem. Przewidywali najpierw, że zbraknie im niektórych z ludzi.
Powtóre, podwójna szykowała się im robota.
Na wierzchołku ich gmachu znajdował się przyrząd do t. z w. słońca elektrycznego (search light), zresztą nie funkcyonujący. Otóż z polecenia naczelnego dyrektora już przed paru tygodniami naprawiono ten przyrząd i dopełniono wszystkie braki. Co więcej, umieszczono drugą taką latarnię na wierzchołku domu głównego zarządu — i połączono ją z zakładem elektrycznym. Nie oświetlano zresztą temi „słońcami” fabryk co noc, robiono tylko z niemi kilkakrotnie próby.
Tego rana wyszedł rozkaz, ażeby na noc oba światła były gotowe do funkcyonowania przez całą noc.
Homicz rozumiał, że jest to konieczne.