Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 294 —

Kochał on nade wszystko swoje zakłady przemysłowe, które zdawały mu się nieomal organizmem, żyjącym własnem życiem, huczącym, ziejącym ogniami, poruszającym się ludzkiem mrowiem i potężnemi uderzeniami machin. Niedarmo nazwał on te zakłady „Excelsior Works“. Coraz wyżej! — oto było jego hasło. Wcielał on w ten organizm fabryczny całe swe życie, wszystkie swe trudy i ambicye.... I postawił go istotnie na stanowisku wyjątkowem, potężnem. Miliony dolarów i tysiące ludzi zaprzągł do wspólnej, cyklopowej pracy. A ile go to kosztowało walk i trudów, nocy nieprzespanych i burz wewnętrznych! — on jeden tylko mógł powiedzieć.
To była jego miłość; miał przecież i nienawiść.
Całą siłą swej potężnej istoty nienawidził — organizacye robotnicze. Nienawiść ta płynęła z umiłowania, o którem wyżej. Olbrzymie organizacye robotnicze, tak poważną rolę grające w Ameryce, były wrogiem kapitału, zaklętego w jego ogromne gmachy i machiny. Nienawidził tego wroga — i walczył z nim całe życie. Wszystkie swe miliony oddałby, ażeby go tylko zmiażdżyć....
Była to namiętność dzika, niepohamowana, z niczem się nie licząca.
To też nie dziw, że pan Mallory odczuwał w tej chwili dwa różne uczucia: dziką radość