Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 293 —

nie będzie chciał stracić tego ostatniego przed oczekiwanymi wypadkami zarobku.... Z tego powodu, choćby wewnątrz w każdym z nich wszystko wrzało, przez cały poniedziałek będą jeszcze na pozór spokojni. Będą pracowali, tając w sercach złość i nienawiść. Akcya zacznie się tedy dopiero w nocy z poniedziałku na wtorek, a najprędzej może we wtorek rano. Zapewne w poniedziałek przyjdą do ofisu jakieś delegacye robotnicze z prośbą o cofnięcie edyktu, obcinającego zarobki; z propozycyami polubownego załatwienia sprawy, wreszcie z groźbami opuszczenia pracy.... Te się przyj mie zimno i ostro. W każdym razie już od rana we wtorek zakłady muszą stanąć.
— Będzie to akurat w sam czas! — rzekł głośno do siebie Mallory.
Istotnie. W następny czwartek miał się odbyć mityng organizacyjny. Ale organizatorzy przybędą już za późno.... Zamiast spokojnej masy robotniczej, zastaną motłoch dziki, może już krew, pożogę, walkę.... Z organizacyą będzie już wtedy zapóźno... Za późno!
Usta naczelnego dyrektora skrzywiły się konwulsyjnie.
Ten kolos ponury i milczący, o twarzy, jak gdyby wykutej z kamienia, miał przecież w sercu jedną wielką miłość i jedną wie ką nienawiść. Przedmiotem ani jednej z nich nie była istota ludzka....