Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 285 —

Obydwaj obrzucili wchodzącego Szczepana badawczym wzrokiem, jak gdyby mówiąc do siebie:
— No! z tego będzie niezły rekrut....
Sekretarz odrazu przystąpił do pytania przybyłego.
— Szczepan Homicz? — pytał.
— Tak.
Wiek? Narodowość? Czy dawno przybył z Europy? Jak dawno tu pracuje? Służył kiedy w wojsku? Żonaty czy kawaler? Umie się się obchodzić z bronią palną? W jakim jest departamencie? Ile zarabia? itd. itd. — oto szereg następnych pytań, które mu zadawano. Na wszystkie odpowiedział zadawalniająco.
Wtedy sekretarz zmierzył go ponownie oczyma — i zapytał:
— Wiesz pan zapewne, że w zakładach naszych może dojść wkrótce do strajku, zaburzeń, rozlewu krwi?
— Nie wiem.... Domyślać się tylko mogę — wyszeptał Szczepan.
— W takim razie, czy zgodzisz się pan na następującą propozycyę?.... Obecny tutaj pan — wskazał na wysokiego jegomości z wąsami — jest szeryfem naszego powiatu. Jeśli pan zechcesz, zaprzysięgnie pana w tej chwili na jednego ze swoich pomocników (deputy). Jako taki, w chwili niebezpieczeństwa staniesz pan pod jego rozkazami i będziesz bronił bez-