Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 263 —

ludzkich, do wszechogromu boleści Boga, Syna człowieczego, który dał swe życie, z woli własnej, za ludzkość.... Liche ziarno piasku, spoczywającego w głębi Oceanów — i słońc wszech potęga!
I Jadwiga coraz się czuła spokojniejszą i cichszą. Co ona? co jej sprawa — w obec tego wszechpoświęcenia, a choćby w obec milionów istot ludzkich, bolejących i walczących, grzesznych i żałujących, nędznych i szlachetnych, które szły przez wieki i kraje i burze wydarzeń, i idą dziś i iść będą przez wieki, ożywione tą Bożą wszechłaskawością?....
Łzy napełniły oczy jej. Uderzała się w pierś — i powtarzała:
— Bądź wola Twoja, Panie, bądź wola Twoja!
Zatopiona w modlitwie, nie zauważyła nawet, że proboszcz wszedł już do zakrystyi. Obudziło ją dopiero dotknięcie ręki starego, zgiętego na pół i poruszanego ciągle drżeniem, niby liść osiki, dziada-zakrystyana.
— Paniusieńka, do proboszcza?...
— Tak, mój Wojciechu.
— A to trzeba.... na plebankę.... niech panusieńka idą.
Jadwiga skończyła modlitwę ostatniem westchnieniem, położyła krzyż na czole i podążyła za staruchem przez zakrystyę.