Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 180 —

W obec zwłok Cybikowej Jadwiga — jak wiemy — omdlała.... Cios był dla niej zbyt ciężki. Za chwilę zresztą przyszła do siebie. Wyjaśniła jakoś swe omdlenie obecnym kobietom — i udała się potem do jednej z nich, zamieszkałej w sąsiedztwie, dla wypoczynku i poprawienia toalety. Tam rozpytywała o zmarłą, ale żadnych poważniejszych nie była w stanie otrzymać wiadomości.... Nikt nawet nie wiedział adresu córki, wydanej za mąż do St. Paul, Minn.
Ostatecznie, coś o 9ej wieczorem, po zjedzeniu kolacyi w domu p. Dziczyńskiego, który ją o przyjęcie gościny usilnie prosił, postanowiła wrócić do hotelu.
Wieczór był, po burzy, dość pogodny. Tramwaj nie ukazywał się. Szła w kierunku miasta. O kilkadziesiąt kroków od domu Dziczyńskiego, w miejscu, gdzie już przestawały się ukazywać domy, zaczepił ją jakiś człowiek. Uchylił kapelusza — i rzekł po polsku:
— Niech będzie pochwalony.... Czy to paniusia pytali się o starą Cybiczkę?
— Ja...
Człowiek (był to, o ile zauważyła Jadwiga, drągal wysoki, niemłody, atletycznej postaci, o dość niemiłej twarzy, z krótką siwą brodą i wąsami) zdjął wtedy podarty kapelusz i oświadczył, że mógłby jej udzielić niektóre szczegóły o Cybikowej. To żywo zaczęło in-