Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 166 —

stanie ukończona za jaki tydzień lub dwa, a wtedy nastąpi ogólny rachunek z procentów, należnych dla obu, a naturalnie i ze wszystkich kosztów i wydatków, z tą sprawą połączonych.
Ma się rozumieć, już samo żądanie Bogusza zrobiło bardzo przykre wrażenie na dwoje kuzynów.
Wrażenie to było jeszcze przykrzejsze, gdy z coraz bardziej wzrastającą szorstkością rudy kuzynek na słowa Litwina oświadczył, iż sprawa spadkowa idzie swoją drogą, a rachunek za jedzenie i mieszkanie — swoją.... On, Bogusz — mówił — karmić damosjadów nie może; ma i tak swoich dzieci do żywienia za dużo. Zresztą sprawy spadkowe w Ameryce nie takie to łatwe do przeprowadzenia. Niewiadomo co tam z tego być jeszcze może! Dolary mogą odbierać na księżycu.... W ogóle on, Bogusz, radzi kuzynom, ażeby adwokatom amerykańskim nie wierzyli, bo to wszystko łotry, szuja i oszusty. Na ich miejscu, nie siedziałby tu w Nanticoke i nie patrzył na skały i na „majny“ (kopalnie), jak wrona w gnat, ale pojechałby zaraz do Pittsburga zobaczyć, czy ten tam szubrawczyna Lang jeszcze ich doszczętnie nie okradł....
Gadał im Bogusz w tym sensie coś aż cały kwadrans, a język biegał mu, jak we młynie, a brzuch aż trząsł się i oczki latały, jak robaczki świętojańskie.