Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 146 —

dzi teraz i marszczy brwi. Głupstwo zrobił, przegrawszy tyle pieniędzy.... Łobuzuje się... Gdzie jego zamiary i przysięga?.. Staje mu teraz przed, oczyma idealna i pełna powagi postać Jadwigi; ta postać jest mu gorzkim wyrzutem. Co zrobił dotąd, ażeby znaleźć pracę? poznać stosunki, obmyślęć plan kształcenia się i doskonalenia. Co?.. Nic. Prowadzi się, jak lampart ostatni. Wartoż było po to tylko wyjeżdżać z Warszawy. Do stu tysięcy szatanów! Nigdy.... nigdy nie będzie jej godnym.
Zmarszczył jeszcze więcej brwi, a na źrenicy zaszkliła mu się mimowoli łza.
„Dr.” siedział także sfrasowany. Głowę oparł, swoim zwyczajem, na obiedwu rękach — i patrzał z podełba na Homicza. Naraz podniósł głowę, łyknął kawy z koniakiem i niespodziewanie zapytał Homicza:
— No.... i jak myślisz, brateńku, co będzie tutaj z tobą w Ameryce?
Homicz, zaskoczony z nienacka, milczał przez chwilę, wreszcie odrzekł:
— Dyabli wiedzą.... chyba zejdę na psy.
Yes sir.... Masz „recht”, chłopaku — mówił teraz tonem mentorskim Gryziński — Chociaż jest jeszcze przed tobą wóz i przewóz... Życie łobuzowskie, jakie prowadzą wszystkie prawie „robaczki” z „matczynej” restauracyi i z tej tu kawiareńki (naturalnie i ja w ich liczbie), ma swoje powaby, pociąga ono nie-