Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

które żadne przewrotowe żywioły cienia swego rzucić nie mogą. (Krapp wchodzi z prawéj strony z listami i dziennikami).
KRAPP. Zagraniczna poczta, panie radco, i telegram z New-Yorku.
BERNICK (bierze go). Ach! to od właścicieli „Gazeli.”
RUMMEL. Więc już poczta nadeszła? Muszę państwu pożegnać.
BERNICK. Ja także.
ALTSTEDT. Żegnam, panie radco.
BERNICK. Żegnam panów, a pamiętajcie, dziś jeszcze o piątéj po południu mamy naradę.
WSZYSCY TRZEJ. Tak, tak, ma się rozumiéć. (Wychodzą na prawo).
BERNICK (przeczytawszy telegram). Nie, to już prawdziwie po amerykańsku, to oburzające!
PANI BERNICK. O Boże! cóż takiego, Ryszardzie?
BERNICK. Patrz, panie Krapp, przeczytaj.
KRAPP (czyta). Możliwie najmniéj naprawić i wysłać „Gazelę,” skoro tylko będzie się mogła utrzymać na morzu. Pora przyjazna. Z konieczności musi płynąć z ładunkiem. No, już trzeba powiedziéć.
BERNICK. Z ładunkiem. Ci panowie przecież dobrze wiedzą, że okręt z ładunkiem idzie na dno, jak kamień, gdy go cokolwiek naruszy.
ROHRLAND. To dowód, czém jest w gruncie owo przechwalone społeczeństwo.
BERNICK. Masz pan słuszność, żadnego poszanowania dla ludzkiego życia, skoro idzie o interes (do Krappa). Czy „Gazela” może w cztery lub pięć dni wypłynąć?
KRAPP. Tak — to jest, jeżeli pan Wiegeland pozwoli, ażebyśmy na ten czas zaniechali roboty przy „Palmie.”
BERNICK. On na to nie pozwoli... No... Bądź pan łaskaw przejrzeć pocztę... Czy nie widział pan w porcie Olafa?
KRAPP. Nie, panie radco (wchodzi do pokoju radcy).
BERNICK (jeszcze raz przegląda telegram). Życie osiemnastu ludzi narazić. O tém ci panowie wcale nie myślą.
HILMAR. Jest to powołaniem żeglarzy walczyć z żywiołami. Musi być w tém coś pobudzającego — czuć pomiędzy sobą i otchłanią tylko marną deskę.
BERNICK. Tak, chciałbym jednak widziéć przedsiębiorcę okrętowego, coby rozumował w ten sposób, nie znajdzie się ani jeden (spostrzegając Olafa). Bogu dzięki, jest zdrów i cały. (Olaf z wędką w ręku przebiega ulicę i ogród i wpada przez furtkę do ogrodu).
OLAF (jeszcze z ogrodu). Wuju Hilmarze, byłem nad morzem i widziałem parowiec.
BERNICK. Znów byłeś w porcie.
OLAF. Nie, byłem tylko na łódce. Ale wiesz, wuju, całe towa-