Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

RUMMEL. Stoimy jeden przy drugim, jak przyjdzie upaść, upadniemy razem.
HILMAR (który stanął w drzwiach ogrodowych). Upaść. Przepraszam, czy to przypadkiem nie kolej upadła.
BERNICK. Przeciwnie; ma przyjść do skutku...
RUMMEL. ...Siłą pary, panie Tönnesen.
HILMAR (zbliżając się). Tak?
ROHRLAND. Jakto! koléj?
PANI BERNICK (w drzwiach od ogrodu). Kochany Ryszardzie, jakże ta rzecz stoi?
BERNICK. Kochana Betty, cóż cię to może zajmować? (do trzech panów). Teraz trzeba przygotować listę... im prędzéj, tém lepiéj. My czteréj podpisujemy się pierwsi. Nasze położenie społeczne nakazuje nam ten obowiązek i o ile możemy...
ALTSTEDT. Rozumie się, panie radco.
RUMMEL. To musi pójść, Bernicku.
BERNICK. Nie wątpię o powodzeniu. Musimy jednak pracować, każdy w kole swych znajomych. A gdy będziemy mogli rachować na żywy współudział wszystkich warstw społecznych, to naturalnie i miasto da subwencyę.
PANI BERNICK. Ryszardzie, przyjdź-że i opowiedz.
BERNICK. Kochana Betty, nie są to rzeczy dla dam.
HILMAR. Chcesz więc na prawdę wziąć w rękę sprawę kolei?
BERNICK. Naturalnie.
ROHRLAND. Jednak w przeszłym roku, panie radco...
BERNICK. W przeszłym roku było co innego. Szło o koléj nadbrzeżną...
WIEGELAND. Rzecz zupełnie zbyteczną. Mamy przecież parowce...
ALTSTEDT. Które nas tyle kosztowały...
RUMMEL. Przyniosłoby to szkodę wielu tutejszym interesom.
BERNICK. Decydującą przyczyną jednak było to, że nie przyniosłaby ona korzyści wielkim Towarzystwom. Dlategom był temu przeciwny i dlatego to wybrano linię wewnętrzną.
HILMAR. Ale ona do naszych okolic nie dojdzie.
BERNICK. Owszem, mój drogi, dojdzie do naszego miasta, bo zbudujemy odnogę.
HILMAR. Aha! Nowy projekt.
RUMMEL. I do tego wspaniały! — co?
ROHRLAND. Hm!
WIEGELAND. Nie można zaprzeczyć, że Opatrzność przygotowała odpowiedni teren na koléj.
ROHRLAND Sądzisz pan tak rzeczywiście?