Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

STOCKMANN. Więc to ma być zachowanie się. Piękne mi zachowanie, ja je nazywam nikczemnością. Tak do dyabła!
HAUSTAD. Nazywaj je pan, jak chcesz. Nie mogliśmy inaczéj postąpić.
STOCKMANN. Nie śmieliście inaczéj. Nieprawdaż?
HAUSTAD. Jeśli pan tak chce...
THOMSEN. Ale czemuż téż pan nie powiedział nam ani słówka, nie dał żadnego znaku panu Haustadowi albo mnie.
STOCKMANN. Jakiego znaku?
THOMSEN. Względem tego, co się kryło za tém wszystkiém.
STOCKMANN. Nic a nic nie rozumiem.
THOMSEN (z poufałym uśmiechem). O! doktorze! nie rozumie pan?
HAUSTAD. To się już ukryć nie może...
STOCKMANN (przyglądając im się po kolei). Ależ u dyabła!
THOMSEN. Czy mogę o jedno zapytać? Wszak prawda, że pański teść dziś skupował na mieście akcye zakładu kąpielowego.
STOCKMANN. Tak, skupował akcye... Ale?..
THOMSEN. Czyż nie byłoby lepiéj, gdyby pan był ten zakup powierzył osobie mniéj sobie blizkiéj.
HAUSTAD. A potém nie trzeba było występować we własném imieniu. Nikt nie miał potrzeby wiedziéć, że od pana wychodził napad na zakład kąpielowy. Czemuś się pan ze mną nie naradził, doktorze.
STOCKMANN (spogląda im wprost w oczy, i jakby nagłe światła błysnęło, mówi zdumiony). Czyż to możliwe?
THOMSEN (uśmiechając się). Skutki pokazały, że to możliwe. Tylko trzeba było uczynić to zręczniéj.
HAUSTAD. A potém, trzeba było działać w kilku, bo im większe konsorcyum, tém mniejsza odpowiedzialność dla jednostek.
STOCKMANN (panując nad sobą). Krótko mówiąc, moi panowie, czego żądacie?
THOMSEN. To panu lepiéj wytłómaczy pan Haustad.
HAUSTAD. Nie, powiedz lepiéj sam, Thomsenie.
THOMSEN. A więc... Teraz kiedy wiemy, jak się rzeczy składają, możemy panu otworzyć szpalty „Posła ludu”.
STOCKMANN. Możecie teraz? A opinia publiczna? Czy nie lękacie się burzy z jéj strony?
HAUSTAD. Potrafimy z całą energią oprzéć się téj burzy.
THOMSEN. Ale pan, doktorze, musisz baczyć, ażeby zwrot zręcznie wykonać. Skoro bowiem twój napad zdziałał swoje...
STOCKMANN. Chcesz pan powiedziéć, skoro mój teść zakupił akcye za tanie pieniądze i ma je w kieszeni...