Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
SCENA DRUGA.
CIŻ i NIELS WORSE.

NIELS WORSE (otwiera drzwi przedpokoju i zagląda ciekawie, uśmiecha się i pyta pogwizdując). Czy to prawda?
JOANNA. To ty, ojcze?
STOCKMANN. Teść! Dzień dobry, dzień dobry.
JOANNA. Niechże ojciec wejdzie.
NIELS WORSE. Wejdę, jeśli to prawda. Inaczéj odchodzę.
STOCKMANN. Co ma być prawdą?
NIELS WORSE. Ta głupia historya z wodociągami. Czy to prawda?
STOCKMANN. Naturalnie. Już się ojciec dowiedział.
NIELS WORSE (wchodząc). Petra wstąpiła do mnie idąc do szkoły.
STOCKMANN. Aha!
NIELS WORSE. Tak... I powiedziała mi, że rozpętano niedźwiedzia... Myślałem, że ze mnie żartuje, ale to do niéj niepodobne.
STOCKMANN. Niechże Bóg broni.
NIELS WORSE. No, no; to już nikomu zaufać nie można. Zanim się kto spostrzeże, znajdzie się w niebezpieczeństwie. I to rzeczywiście prawda?
STOCKMANN. Najprawdziwsza. Ale, niechże ojciec siada (sadza go na kanapie). To istotne szczęście dla miasta.
NIELS WORSE (wstrzymując śmiech). Szczęście dla miasta?
STOCKMANN. Tak, żem zrobił w czas to odkrycie.
NIELS WORSE (jak wprzódy). Tak, tak, tak. Nigdym się nie spodziewał, żebyś własnemu bratu takiego figla wypłatał.
STOCKMANN. Figla?
JOANNA. Ależ ojcze!
NIELS WORSE (opiera głowę i ręce na gałce od laski i spogląda drwiąco na doktora). Więc jakże stoją rzeczy? Czy nie dostało się tam jakieś zwierzę do rur wodociągowych?
STOCKMANN. Bakterye.
NIELS WORSE. Ba, bakterye... hm!... Jak mówi Petra, dostało się tam mnóstwo tych bakteryj, miliony czy biliony.
STOCKMANN. No tak!
NIELS WORSE. A przecież nikt ich dojrzéć nie może. Nieprawdaż?
STOCKMANN. Nie, dojrzéć ich nie można.
NIELS WORSE (z cichym suchym śmiechem). Jest to doprawdy najpyszniejsza sztuka, jakąś kiedykolwiek urządził.
STOCKMANN. Jakto?
NIELS WORSE. Nigdy i niczém nie przekonasz o tém burmistrza.
STOCKMANN. Obaczymy.