Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

GÜNTHER. Niezrozumiałego nic niéma w rzeczy zupełnie jasnéj. Kobieta bez serca zrywa z jednym, skoro się zdarzy lepsza partya.
PANI LINDEN. Myślisz pan, żem bez serca, żem zerwała bez bólu?
GÜNTHER. Czyż nie?
PANI LINDEN. Więc sądziłeś pan tak rzeczywiście?
GÜNTHER. Dlaczegóż napisałaś mi pani wówczas list taki?
PANI LINDEN. Inaczéj postąpić nie mogłam. Skoro z panem zerwać musiałam, było moim obowiązkiem wyrwać panu z serca wszystko, coś czuł dla mnie.
GÜNTHER (załamując ręce). Więc tak? i to tylko dla pieniędzy?
PANI LINDEN. Niech pan nie zapomina, że miałam chorą matkę i dwóch małych braci. Nie mogłam czekać na pana; a miałeś tak małe widoki.
GÜNTHER. Być może, aleś pani nie miała prawa odrzucać mnie dla innego człowieka.
PANI LINDEN. Alboż ja wiem. Zadawałam sobie nieraz pytanie, czy miałam to prawo?
GÜNTHER (ciszéj). Gdym panią utracił, było mi tak, jakby mi kto grunt z pod nóg usunął. Spojrz pani na mnie, jestem dziś rozbitkiem życia.
PANI LINDEN. A jednak byłby może blizki ratunek.
GÜNTHER. Ratunek był, aleś pani stanęła mi na drodze.
PANI LINDEN. Stało się to bez mojéj wiedzy. Dziś rano dopiéro dowiedziałam się, że mam zająć pańskie miejsce.
GÜNTHER. Wierzę, skoro pani tak mówi, jednak nie cofnęłaś się, dowiedziawszy się o tém.
PANI LINDEN. Nie, gdyż to nie przydałoby się panu na nic.
GÜNTHER. Ach! przydało, przydało... jabym to był uczynił.
PANI LINDEN. Życie i twarda konieczność nauczyły mnie działać rozsądnie.
GÜNTHER. A mnie nauczyło życie, nie dowierzać pięknym słówkom.
PANI LINDEN. Bardzo słusznie, ale przecież czynom musisz pan uwierzyć.
GÜNTHER. Jak to pani rozumie?
PANI LINDEN. Mówiłeś pan, że jesteś rozbitkiem.
GÜNTHER. Mam powody tak mówić.
PANI LINDEN. Ja także doznałam rozbicia.
GÜNTHER. Samaś pani wybierała.
PANI LINDEN. Nie miałam wówczas wyboru.
GÜNTHER. I cóż daléj?
PANI LINDEN. Gdybyśmy, dwoje rozbitków... połączyli się.
GÜNTHER. Co pani mówi?