PANI LINDEN (spoglądając na zegarek). Niéma go jeszcze, a czas wielki. Gdyby téż... (nasłuchuje znowu). Ach! otóż i on (otwiera ostrożnie drzwi wchodowe). Słyszę kroki na wschodach. (Szeptem). Wejdź pan. Niéma tu nikogo.
GÜNTHER (we drzwiach). Znalazłem w domu kartkę od pani, co to znaczy?
PANI LINDEN. Muszę natychmiast z panem pomówić.
GÜNTHER. Tak? zaraz i tutaj?
PANI LINDEN. U mnie to niepodobna, nie mam osobnego wejścia. Chodź pan, jesteśmy sami zupełnie; służące śpią, a Helmer jest z żoną na balu.
GÜNTHER (wchodząc). Doprawdy, Helmerowie tańczą dziś w wieczór?
PANI LINDEN. Dlaczegóżby nie mieli tańczyć?
GÜNTHER. Bardzo słusznie, dlaczegóżby nie mieli?
PANI LINDEN. Więc możemy z sobą pomówić.
GÜNTHER. Czyż mamy sobie jeszcze co do powiedzenia?
PANI LINDEN. Mamy bardzo wiele.
GÜNTHER. Tego nie myślałem.
PANI LINDEN. Boś mnie pan nigdy dobrze nie rozumiał.