Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szcza téż gdy ma tak niedostateczne wykształcenie literackie jak Ibsen, fakt ten więc był zupełnie w porządku rzeczy, nie mniéj „Grób Hana” nie poparł wcale jego literackiéj sławy.
Pobyt w Chrystyanii okazał się pomimo to bardzo korzystnym dla młodego dramaturga, bo poznał dobry teatr i dobre artystyczne siły. Nie mniéj do jego wykształcenia przyłożyła się podróż, jaką odbył do Kopenhagi i Drezna. W tém ostatniém mieście widział Dawisona, którego potężny talent wywarł na nim wpływ wielki i był jakby objawieniem nowych dramatycznych prądów. Wpływ ten jednak ujawnił się w sztuce niezmiernie słabéj „Noc Świętojańska”, przedstawionéj w Bergen w r. 1853, która podobno nigdy drukowaną nie była. Ibsen chciał w niéj stanąć na gruncie ludowym i przedstawić podania norweskie. Do sztuki wchodzą elfy, koboldy, niksy przypominające postaci ze „Snu letniéj nocy”, chociaż całość ma charakter ponury, zupełnie różny od Szekspirowskiéj fantazyi.
Pierwszy promień sławy zyskał sobie Ibsen następną sztuką, „Uroczystość w Solhang”, która miała w Bergen nadzwyczajne powodzenie. Nie było końca oklaskiwaniom i wywoływaniom, wyprawiono serenadę autorowi, a następnie sztuka była graną we wszystkich prawie większych teatrach skandynawskich, wszędzie zyskując sobie uznanie.
Dzięki temu nazwisko Ibsena nabrało rozgłosu, krytyka jednak nie okazała się dla niego przychylną; powodzenie pobudziło zazdrość i niesłuszne zarzuty, bo jakkolwiek „Uroczystość w Solhang”, nie była arcydziełem, przecież ten utwór o wiele przenosił dotychczasowe prace Ibsena.
Również w duchu romantycznym pojęty i napisany jest „Olaf Lilienkranz”, którego motyw poczerpnięty jest z ludowéj pieśni. Sztuka ta słabsza od poprzedniéj, grana w r. 1857, miała tylko dwa przedstawienia i sam autor nie był z niéj zadowolony, tém bardziej, że umysł jego wchodził teraz na nowe tory, a te poczynały się oddalać od form romantyzmu.
W życiu jego także zaszły zmiany. Po kilku latach przebytych w Bergen jako instruktor przy tamtejszym teatrze, otrzymał w Chrystyanii to samo stanowisko i ożenił się z kobietą, którą kochał oddawna, z panną Zuzanną Thoresen, będącą dotąd wierną towarzyszką jego życia.
Od téj pory Ibsen szukał sobie odpowiedniéj drogi. Nęciły go i przemawiały mu do duszy bogate sagi skandynawskie, więc starał się do nich dobrać odpowiednią formę. Za próbę w tym rodzaju uważać można „Wikingów z Helgolandu”. Według biografów autor chciał z razu przyoblec ten nowy utwór w grecką formę, spo-