Przejdź do zawartości

Strona:Henryk Ibsen - Peer Gynt.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Widziałem, że dojrzalszych ludzi
Proceder taki nazbyt nudzi,
Że gotów wpędzić ich do grobu;
Przytem nie było już sposobu
Z ciągłemi walczyć przykrościami:
Te ujadania — wiecie sami —
Filantropijne, owe burze...
Ale raz rzekłem sobie nagłe:
Mógłbyś już, Piotrze, zwinąć żagle,
Mógłbyś ratować już, co da się!
I na południu w owym czasie
Doszedłem wraz do ziemi kęsa:
Ostatni żywy import mięsa
Pozostał przy mnie... Ani słowa,
Towar był przedni; tłuszcza zdrowa,
Tak na mym chlebie wypasiona,
Że rozkosz miałem ja i ona!
Byłem dla wszystkich niby szczery
Ojciec i ot, nie bez kozery:
Niezła mi stąd płynęła renta;
Szkoły-m budował, aby święta
Zakwitła cnota, by widomie;
Ciąglem baczył, ciąglem badał,
By jej termometr nie opadał.
Wkońcu mi w gardle stanął kością
I ten interes: z zawartością
Martwą i żywą rychło każę
Sprzedać tę całą mą plantażę!
Na pożegnanie — chwała Bogu! —
Ludek się gratis napił grogu —
Pod stół się walił silny, słaby;
Nadtom uraczał wszystkie baby
Wonną tabaką... Ot, jeżeli
Prawdę mędrcowie powiedzieli,