Strona:Henryk Ibsen - Peer Gynt.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

PEER: (załamuje ręce i przechadza się po izbie)
Nie chciałem tam dłużej żyć w męce,
Tu pragnę być wolny od bied!
Co? Stopy masz zimne i ręce?
AASA: Ach, Pietrze! Zakończę już wnet;
A gdy się śmierć zjawi już u mnie,
Powieki ty zamknij mi sam,
W godziwej pochowaj mnie trumnie!
To jedno pragnienie dziś mam.
PEER: Bądź cicho! Bądź cicho! To boli!
Któż o tem, matulu, by plótł!
AASA: (rozgląda się niespokojnie po izbie)
To resztki — patrz — naszej niedoli...
Ot, taki to ludzki jest ród!
PEER: (załamuje ręce)
Z mej winy!
(surowo) Peer o tem pamięta!
Więc cóż mi wspominać to masz!
AASA: Nie! Nie! To ta wódka przeklęta,
Z niej począł upadek się nasz!
Mój chłopcze, wszak byłeś pijany
A wtedy, czyż rozum ma człek?
Zaś potem ta jazda ze ściany,
Na capie po turniach ten bieg!
PEER: Tak, prawda; lecz proszę cię, matko,
Na jutro odłożyć to chciej!
Wesołość nachodzi nas rzadko,
Więc dziś korzystajmy już z niej!
O sobie pogwarzmy! Tą dobą,
Choć trosk nam rozsypał się wór,
Pogwarzmy swobodnie ze sobą,
Boć natom ja przyszedł tu z gór.

(siada na brzegu łóżka)