Strona:Henryk Ibsen - Peer Gynt.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

KUCHARZ: Wiem — puść ty!
PEER: Puść ty!

(walczą — kucharz zwichnął sobie rękę — czepia się łodzi drugą ręką)

KUCHARZ: O Chryste!
PEER: Precz z tą łapą!
KUCHARZ: Na wieczyste
Życie! Panie, puść! Mam dziatki!
PEER: I mnie życia nie ostatki —
Ja dopiero chcę mieć dzieci!
KUCHARZ; Jestem młody!...
PEER: Niech ci świeci
Światłość wieczna! O, przechyla
Łódź twój ciężar... Puść!
KUCHARZ: Dotyla
Miejże względu: czyż po tobie
Będzie chodził kto w żałobie?

(krzyczy i puszcza łódź)

Tonę!...
PEER: (chwyta go za włosy)
Trzymam cię za włosy!
Bogu powierz swoje losy —
Zmów Ojcze Nasz.
KUCHARZ: Nic nie pomnę...
PEER: Najgłówniejsza część... Niezłomne
Są wyroki... Dalej!...
KUCHARZ: Chleba...
Chleba naszego...
PEER: Co ci trzeba,
Wnet otrzymasz...
KUCHARZ: Chleba naszego...
PEER: Nic innego?
Kucharzem byłeś życie całe...

(puszcza go)