Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

o dobrej woli kogoś, kto jest w wyłącznej mocy demona“ (str. 163).
Sytuacja urzędnicza jest u Dygata we wszystkich aspektach metaforą sytuacji człowieczej. „Oczywiście spiker nie jest urzędnikiem, a raczej czymś w rodzaju artysty. Ale doprawdy, nie o to chodzi. Wszyscy są dziś urzędnikami, wszyscy są królewnami cudownej piękności, zamienionymi w żabki“ (str. 165).
Metafora Dygata jest świadomie antykatastroficzna. Człowiek jest zredukowany, ale nie jest wyłącznie manekinem. Nie może już żyć według norm humanizmu, ale może wegetować. Nie jest ani tragiczny, ani groteskowy, jest po prostu żałośnie śmieszny w swojej bezradności i mniej lub więcej poczciwym kretynizmie. „W tym świecie — zadrwił Dygat w «Pożegnaniach» — różnica między porządnym człowiekiem a świnią jest taka, że jeden robi świństwa świadomie, a drugi nieświadomie“ (Warszawa 1955, str. 51).
W „Podróży“ nic się pod tym względem zmienić nie mogło. I nic na to nie można poradzić. „Jeżeli więc ktoś życie sobie zapaskudził, niech siedzi cicho, spokojnie i pokornie, niech poddaje się złemu losowi. To jest w końcu maksimum tego, co może w życiu osiągnąć“ (str. 225). Pomiędzy tak zwanymi zrządzeniami losu a pragnieniami człowieka nie ma żadnej zbieżności. „Rzecz jednak w tym — stwierdza Henryk Szalaj — że pogląd Losu i mój własny na to, co należy rozumieć jako niezwykłe przeżycie, różni się bardzo zasadniczo. W ogóle Los zrobił się ostatnio bardzo pryncypialny. Upolitycznił się, usztywnił i zbiurokratyzował“ (str. 135). W rezultacie tej sprzeczności Henryk Szalaj nie przeżył niczego ważnego: był bohaterem raz w życiu i to akurat niepotrzebnie, robił to, czego nie chciał, kochał się nie tak, jak sobie