Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

urzekła uroda formalna tego powiedzenia, aczkolwiek jego sens był mu co najmniej obcy. W Czeszce jest materiał na najbardziej rasowego epika, jego myślicielstwo jest dużo bardziej pośledniego gatunku. Nic nie mogłoby być bardziej szczęśliwe dla przyszłości jego sztuki, jak wyciągnięcie z dotychczasowej edukacji wniosku Franciszka Bacona: „Nie chcę wierzyć niczemu, co zostało przepisane ponad okolicznościami ludzkiego doświadczenia. Chcę się zdać na oczy, chcę widzieć okoliczności wypadków i wierzyć tylko w to, co zobaczyłem“. Wszystko wskazuje na to, że Czeszko jest bliski wy-ciągnięcia takiego wniosku. Szkodliwa sprzeczność w jego postawie między empiryzmem z natury a swoistym sentymentalizmem mimo woli zostałaby w ten sposób szczęśliwie zlikwidowana.
To, co nazywam sentymentalizmem u Czeszki, wyniknęło u niego z braku wewnętrznej odporności na doświadczenie, z nadmiaru wrażliwości. Tytuł pierwszej książki Czeszki („Początek edukacji“) nie oznacza niestety spokojnej i skromnej konstatacji faktu. Przeciwnie, jest tak nabrzmiały liryczną emfazą (patrzcie, co wytrzymałem na początku), że przypomina mimo wytworności literackiej gromki krzyk: „Śmierci nie ma!“ Krzyk ten wybuchnął zresztą w „Pokoleniu“. Tu epickość jest już tak fałszywa, że tytuł powinien być pisany z wykrzyknikiem. Wiarę przeciwstawił Czeszko doświadczeniu, złudzenia przybrały pozór rzeczywistości. Robociarz Stach, który widział głowy ludzkie obcięte szpadlem, szczebiocze o życiu jak pisklę: „Warsztat przecież pozostanie. Odejdą Bergowie, Słupeccy, Koleta. Powróci Sekuła. Wtedy jak damy po robocie. Nie będzie to fuszerka niemiecka, ale robota ze sznytem. Fabryka stanie się jak jedna rodzina. Pójdą z niej pomiędzy ludzi przed-