Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/334

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sandauer nie chce widzieć tej problematyki filozoficznej w całej jej złożoności. W eseju o Czechowiczu znajdziemy u Wyki tezę podobną do głównej tezy Sandauera: „Za nami są już czasy apokaliptyczne, przed nami czasy ładu i dyscypliny twórczej“ (str. 41).
Eliminacja ogólnofilozoficznej problematyki współczesnego humanizmu w analizach poezji Czechowicza, Leśmiana, Przybosia, Baczyńskiego spowodowała bezkonfliktowe przyjęcie przez Wykę łatwych sloganów z tej dziedziny. To widać najwyraźniej w pracach o poezji Tuwima. Zaprzysiężony norwidysta broni Tuwima przed humanizmem Norwida i Kochanowskiego. Ileż przykrych łamańców interpretacyjnych w tych pracach! Jakiej redukcji poddaje się tu kategorię humanizmu! Nie wierzę w szczerość tego typu zdań Wyki: „Kierunek na Norwida miał znów oznaczać to, że Tuwim staje w szeregu ówczesnych norwidystów, których postawa ideowa oznaczała apologię ponadklasowych mitów kultury oraz niwelację nowatorstwa poetyckiego przez podejmowanie formalnych i wersyfikacyjnych inspiracji Norwida“ (str. 122). Podzielam niechęć Wyki do „Kwiatów polskich“, ale cała jego argumentacja budzi dziś tylko sprzeciw. „Na pewno też poetyka codzienności nie stanowi dzisiaj nowatorstwa. Pod względem ideologicznym podtrzymuje zainteresowanie dla błahych i drugorzędnych cech współczesności, a nie uczy i nie wskazuje jej głównych linii rozwojowych“ (str. 158-159).
Jaskółką rezygnacji ze sloganów jest przeuroczy termin, wymyślony przez Wykę — „wieloświatopoglądowość“. Ten termin po raz pierwszy występuje w eseju o Białoszewskim. To nonsensowne w swojej istocie słowo jest świadectwem dramatu krytyka, który chce się wyzwolić od schematów, który jeszcze poprzez schematy dostrzega wspaniałą złożoność