Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/332

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

estetyczno-formalnej swoistoścL Drugi usiłuje bezskutecznie manifestować swoje znawstwo poetyckich piękności, godząc się jednocześnie na pozaestetyczne kryteria wartości. Trzeci wkracza na tereny filozofii poezji, szukając filozoficznych uzasadnień dla tego, co w poezji piękne. Pierwszy Wyka jest dobrym znawcą poezji, drugi złym adwokatem jej interesów, trzeci zaczyna być twórczym filozofem poezji.
Dostrzegając te trzy kreacje Wyki, nie jestem w stanie zachwycać się nimi jednakowo. Tylko dla Kwiatkowskiego Wyka jest zawsze jeden i ten sam, zawsze doskonały. Drugi Wyka w ogóle mi się nie podoba, pierwszy o wiele mniej niż trzeci. Chciałbym te moje upodobania szczegółowo uzasadnić. Pierwszy Wyka to dla mnie przede wszystkim autor esejów. „O Józefie Czechowiczu“ (1942) i „Wola wymiernego kształtu“ (1945). Drugi — to autor niedobrych prac o Tuwimie „Bukiet z całej epoki“ (1949) i „Rzecz czarnoleska“ (1954). Trzeci wreszcie to autor esejów o debiutach 1956/1957, a przede wszystkim autor znakomitej pracy o poezji „Super flumina Babylonis“ (1958). A teraz próbka uzasadnień.
Na początku traktował Wyka utwór poetycki jako przedmiot poetyckiego piękna, z niesłychaną subtelnością nazywając formalne wyznaczniki tego, co w tej piękności swoiste i odkrywcze. Pod tym względem analiza poezji Czechowicza jest arcywnikliwa, opis poezji Przybosia nader odkrywczy. Wyka niewątpliwie pierwszy wykrył i opisał tzw. czwarte metrum polskiej poezji, pierwszy bez uprzedzeń i przesady scharakteryzował istotne novum poezji awangardowej, koncentrując swoje rozważania wokół definicji: „Poznanie poetyckie jest poznaniem przez wyobraźnię“. W estetyczno-formalnych analizach Wyka jest rzeczywiście niezawodny.