Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/319

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

maksimum tego, co możliwe, należałoby przede wszystkim uczcić osobę i fakt, tzn. w tym wypadku książkę krytyczną „Opinie i wróżby“ (1963). Na dobrą sprawę przecież trzeba mieć źle w głowie, żeby na drodze największych wysiłków i wyrzeczeń potwierdzać jedynie, że ma się dane do uprawiania jakiejś działalności. Uważam, że mam prawo tak napisać, ponieważ w identyczny sposób oceniam swoją sytuację. Wystarczyłaby odrobina wyrachowania, żeby zająć się zwyczajnie czym innym. Któż zliczy te dziesiątki i setki ludzi, którzy przemyślnie potraktowali krytykę nie na serio i jedynie jako sposób na załatwienie sobie czegokolwiek innego w życiu. Kilka przypadkowych publikacji pseudokrytycznych i gotowy załącznik dla biur personalnych najrozmaitszych pożytecznych instytucji. Doszło nawet do tego, że studenci pozbawieni skrupułów wpadają na pomysł wykazania się okolicznościowym artykułem na przykład dla uzyskania stypendium. Czasem nie potrzeba przy tym splamić się jakąkolwiek lekturą, bo wystarczą jakieś ogólne dywagacje na temat, czy literatura jest dobra, czy zła. A do tego wystarczy znać ze słyszenia trzy nazwiska, a na opinię: dobrze czy źle, można się zdecydować samemu w zależności od tego, z którą wystąpić lepiej. Po takim artykule jest się pasowanym na krytyka i potem można już spokojnie myśleć o czym innym, co może przynieść prawdziwy pożytek.
Maciąg zawód krytyka chce potraktować serio i choć zdaje chyba sobie sprawę z wszystkich niemożliwości, przyjął wprost niewiarygodne ciężary i upokorzenia tego zawodu. Jak może, przeciwstawia się temu wszystkiemu, co świadczy, że zawód ten jak żaden inny uległ gruntownemu sprostytuowaniu. Przede wszystkim, co do tego nie można mieć żadnych wątpliwości, Maciąg rzetelnie pracuje. Takie stwier-