Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łaniem prądu, „który — jak tego lękał się Henryk Sandomierski — wstecz niesie“.
Andrzej Kijowski ironicznie wykładał Iwaszkiewiczowską filozofię: „Kto żyje, ten zwycięża, kto żyje, ten jest dla kogoś dobry i w jakiś sposób potrzebny, kto żyje, ten o czymś jeszcze marzy, stwarza jakieś wartości. Los człowieka nie zależy od niego samego, ale człowiek sam nadaje sens swemu istnieniu i sam decyduje o jego wartości. Kto ośmieli się rozdzielić te tłumy skołowanych biedaków na sprawiedliwych i niesprawiedliwych, kto ośmieli się wydać sąd ostateczny, póki życie trwa?“ („Twórczość“ 1956 nr 9).
W istocie Iwaszkiewicz daleko ostrożniej niż Andrzejewski przyznaje sobie prawo kwalifikacji moralnej ludzkiego postępowania. Rozróżnienie „sławy“ i „chwały“ tak subtelne, że prawie niemożliwe do zdefiniowania bez pomocy cytatów w motcie z Norwida i zwłaszcza z Gaetano di Gaety („Niesprawiedliwość może triumfować w sławie, ale chwała jest zawsze po stronie sprawiedliwości...“), wypływa z zasadniczo odmiennej oceny życia niż rozróżnienie „popiołu“ i „diamentu“. Wybierając pomiędzy tym, co przynosi sławę, czyli indyferentny moralnie efekt ludzkiego działania, a tym, co jest godne chwały, czyli stanowi niewątpliwą wartość moralną, nie neguje się niczego. Hierarchizuje się jedynie różnego typu wartości. Andrzejewski jakże daleki był od tak wyrozumiałej afirmacji życia, uzurpując sobie prawo rozstrzygania, co jest popiołem, a co diamentem, co jest zbrodnią, a co cnotą, co służy życiu, a co śmierci. Andrzejewski przyznawał absolutną wartość określonym historycznym normom moralnym. Iwaszkiewicz odżegnuje się od nich nader skwapliwie, zakładając jednocześnie nieuchronność ich istnienia i całkowitą względność ich wartości. życie samo w niezmierzo-