Strona:Helena Zborowska - W niewoli u Mahdiego czyli Bitwa pod Omdurmanem.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znajduje się w marszu tutaj. Chciałbym jaknajprędzej dowiedzieć się czegoś więcej, a ten chłopak zwłóczy jakby umyślnie.
— Mnie aż ziemia pali się pod stopami, — rzekł znowu Wacław, ów czeladnik piekarski. — Gdyby to odemnie zależało, to nie czekałbym jutra, ale dziś drapnąłbym, gdzie pieprz rośnie.
— Czy myślisz, że i mnie nie pilno? — uśmiechnął się smutnie Arnold Bonnet. — Ale rozumiem, że musimy poczekać na wiadomości od Jussufa, temwięcej, że miał nam się postarać o konie, bez których ucieczka byłaby niemożliwą. Czy ty umiesz jeździć konno?
— Jeżeli chodzi o życie, to samego djabła, nietylko konia się nie zlęknę. Ale zdaje mi się, że to Jussuf nadchodzi.
Był to rzeczywiście Jussuf, młody, wysoki i zgrabny arab, o jasnym odważnym spojrzeniu i długiej czarnej brodzie, która zdawała się stanowić przedmiot jego specjalnych starań, gdyż częsta gładził ją pieszczotliwie.