Strona:Helena Rzepecka - Poznań.pdf/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Długo jeszcze możnaby szukać wspomnień po Rynku poznańskim, dokoła którego w średniowieczu nietylko Polacy, ale i Niemcy, Włosi, Grecy, Ormianie, a nawet i Szkoci mieszkali, ale pilno nam wejść na ulicę Wodną, bo tam stoi gmach dawny, ciekawy: wygląda, jak dawna warownia, otaczają go trzy ulice, tylko od czwartej strony, od ul. Jezuickiej, wybudowano dom nowszy. Głównym zajazdem od ulicy Klasztornej wchodzimy na podwórzec, jakich wiele jeszcze w Krakowie, lub na »Starem Mieście« warszawskiem, ale w Poznaniu to wrota jedyne: patrzy z nich rok 1546. Jagiellon ostatni wtedy nam panował, gdy dom ten stawiano. To pałac Górków, o którym już była mowa. Spadkobiercy Górków sprzedali pałac magistratowi, który osadził tu Benedyktynki poznańskie. Po ostatnim rozbiorze rząd pruski kościół zabrał, a w gmachu urządził szkołę dziewcząt; dzisiaj mieszkają tu ludzie obojętni.

Od pałacu Górków widać wieżę dość wyniosłą, ale nie na kościele, tylko nad wjazdową bramą olbrzymiego dziedzińca; to gmach kolegjum jezuickiego zakonu, który do Poznania sprowadził biskup Adam Konarski, a któremu Jan Lubrański na wieczne czasy darował kościołek św. Stanisława z kaplicą św. Gertrudy, dwa szpitale i dom szkoły miejskiej, wszystkie do kościoła parafialnego św. Marji Magdaleny na Nowym Rynku przytykające. I w roku śmierci Zygmunta Augusta (1572) Jezuici stawiają tu sobie naprzód kolegjum, w którem ich tylko 30 zamieszkać może. Wspaniałą świątynię jezuicką budować zaczęto podczas wo-