Strona:Helena Rzepecka - Poznań.pdf/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do sułtana tureckiego w Konstantynopolu r. 1700-go; milicja miejska, cechy, bractwa ze sztandarami wśród huku z moździerzy, bicia dzwonów i radosnych okrzyków ludu wyszły na spotkanie wojewody, który tak pożądany dla nas zawarł z Turkiem pokój. Bo znowu inna zerwała się burza. Król szwedzki, Karol XII, wysłał wojska na Polskę, niby przeciw królowi Augustowi II, za pomoc, okazaną Rosji. A że Wielkopolska po drodze im była, więc też pod murami Poznania, na 40-ści kroków od klasztoru Bernardynów, od Torunia zdążając, stanęli znów Szwedzi, by palić i mordować. A mieli rozkaz nie oszczędzać nikogo. Miasto słabo bronione nie miało odwagi narażać się znów na pożogę; Poznańczycy wywiesili białą chorągiew, ale Szwedom za długo było czekać na przyniesienie kluczy, przeto drabiny do murów przystawiwszy, po nich do wnętrza wtargnęli. Burmistrz za to opóźnienie wtrącony do więzienia, miasto okupić się musiało tysiącem talarów od rabunku. Wkrótce biedny nasz gród znowu był przedmiotem sporu: Saskie wojska oblegają w nim Szwedów, czekając na posiłki rosyjskie, które przychodzą wreszcie pod Inflantczykiem Patkulem; zjawia się słynny partyzant Adam Śmigielski, który podjazdami trapi Szwedów, zabiera im konie, pasące się na łąkach podmiejskich, a Szwedzi znowu we wsiach okolicznych zboże wymłacają, ściągają żywność do stolicy. Wreszcie w październiku pod Poznaniem stają i Kozacy z Patkulem; zaczyna się ostrzeliwanie miasta; Polacy, stronnicy Augusta II i Kozacy palą przedmieścia nad Wartą, wojsko rosyjskie zajmuje