Strona:Helena Mniszek - Zaszumiały pióra.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czar prysnął!
20 Grudnia.
Dziś był Bieruzow. Otworzył mi drzwi jak wracałam z lekcji. Rozmawiałam z nim w salonie Chołmaczowów. Przyniósł mi paczkę numerów Kurjera Warszawskiego z ostatnich tygodni. Boże! co za wrażenie! Wiadomości z Warszawy! Dziękowałam mu szczerze, a on rzekł: „To taka drobność, a dla pani wesoło“. Po polsku, choć łamane słowa, ale po polsku. Zdziwiona spojrzałam na niego, a on odrzekł: „ja uczę się po waszemu, panno Cecyljo“, Dotychczas mówił mi zawsze „Cecylja Kazimirowna“. Taki miał dziwny wyraz w piwnych oczach, gdy ogarnął mię niemi... Brrr! oficer żandarmerji! Nie chcę o nim mówić. Idę czytać Kurjery; skąd je dostał i.... czemu sam nie wraca już do Warszawy?
21 Grudnia.
W kraju wre. Ciągłe aresztowania, ciągła walka o byt. Pochłonęłam wiadomości, nawet wszystkie ogłoszenia. W nekrologach jest znajome nazwisko studenta, zmarł nagle. Może samobójstwo? Chłopak był młody i zdrów.
22 Grudnia.
Pojutrze wigilja w Warszawie.
Radość w szczęśliwych rodzinach, płacz w wielu domach wśród nędzy. Ile niedoli na świecie! Ile łez płynie!
A na ulicach ruch, ciągły wzmożony ruch.
Przed rokiem wyjeżdżaliśmy wszyscy na święta do ciotki. Mama i Jontek wciąż mi są w myśli i Staszek! Boże! On w ciężkich robotach. On! Staszek! Może to tylko straszny sen, mara? Wściekłość mię ogarnia, rozwaliłabym świat, byle wyrwać Stacha z Syberji. I nic nie mogę dla niego zrobić, nic. Przecie to gorsze od śmierci!
Julka mi mówi, że nie powinnam go żałować, bo on walczy za kraj, jest bohaterem. Ja to rozumiem, tylko sercem objąć nie mogę. Wszystko się we mnie buntuje, sama do siebie czuję wstręt. Ja co jestem o tyle mniej warta od Staszka, mam mniejszą karę. Ciągle niby wyrzut gorzki, stoi mi przed oczyma postać brata zakutego w żelazach.
Julka inaczej na to patrzy, ona ma twardy charakter, nazywa mię głupią patrjotką. Może to słuszne? ale ja mam tylko mniej mężne serce od niej, a patrjotyzm równie silny.