Strona:Helena Mniszek - Zaszumiały pióra.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ty Ideałku chudziaczku, nieboraczku, zawsze się łudzisz, a ja żyję prawdą.
— Ty Ideałku, chudziaczku, nieboraczku, zawsze się łudzisz, znany obłudnik i uwodziciel. Wiary nie potrafisz dotrzymać, służysz każdemu kto cię posiada i złodziejowi i szachrajowi i zbrodniorzowi. Za ciebie można kupić nóż do zabijania i truciznę. Bezduszna, bezmyślna bryła, którą każdy rozporządza jak sam chce i równa się z Ideałem, pnie się jak góra złota do słońca. Bądź jeszcze większym a słońca, vel ideału nie dosięgniesz.
— Dosięgnę i przewyższę.
— Nigdy!
— Ej Ideałku, spokojnie, bo przyjdzie czas, że będziesz skomlał u mnie, błagając o miłosierdzie, będziesz żebrał o sojusz ze mną. Ja zaś wtedy zafiukam ci na flecie, brzęknę na lutni, pokażę ci pustą przestrzeń, gdzie wiatr hula sobie i powiem tak: Chybaj mgławico w mgły, w szlak powietrzny, w pyły złociste, na gwiazdy, na obłoki sine i... giń! Oto co jest. Ha!
— Gdyby nastąpiła taka hańba świat runąłby w otchłań, ty mu nie wystarczysz. Bez ciebie może być głód, bezemnie zanik kompletny, koniec świata. Pycha cię unosi, niecierpię pyszałków. Z brutalną siłą molocha niemam nic wspólnego. Za hańbę uważałbym sobie wszelkie z nim sojusze. Niechcę dłuższej rozmowy z tobą.
— Bo cię przekonałem. Ha, ha.
— Nie, bo tobą gardzę. Idź precz Molochu złoty!
— Ja zaś brzydzę się tobą, bo nie cierpię romazanych ślamazarów, błędnych ogni, niewyraźnych mrzonek. Z mglistym ideałem niechcę się bratać, nazbyt siebie cenię. Nie mam czasu na romantyczne elegje na twój temat. Zatem marsz mi z drogi! nie zabłękitniaj mi tu swoją idjotyczną, idealną mgłą moich szlaków złotonośnych.
— Ja miałbym ustąpić tobie? Ja duchowy patrycjusz parwenjuszowi?... natchnienie twórcze swemu wykonawcy?...
— Ty, chudopachołek, mizerak, żółtodziób — Ideał, mnie molochowi złota. Z drogi, z drogi, maro blada!
Ideał błysnął promiennie, przejasny był i gwieździsty.
— Nie unoś się bezczelny molochu — rzekł z siłą lecz spokojnie. — Ja się przed tobą nie usunę, nie ugnę. Rozsadzą nas wieki. Historja notuje karty twojej świetności i mojej chwały. Na