Strona:Helena Mniszek - Zaszumiały pióra.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Obudziłem się z przestrachem i pierwszym pociągiem jechałem do niej.
Utonęła! Tem słowem powitał mię stary Jacek.
Utonęła nie wiadomo w którym stawie, ale wieczorem, przy zachodzie słońca, na parę godzin przed moim snem.
Zwłok nie szukano. Stawy były zbyt głębokie i zarosłe. Liczono na to, że woda ciało wyrzuci.
Jacek, łkając, opowiadał, że jej obłęd spotęgował się; była stale nieprzytomną.
Ale łzy ziemi zachowały zazdrośnie ziemską powłokę swej umiłowanej.
Pozostała w nich.
Utonęła w cysternie łez ziemi, bo po moim odjeździe podobno często płakała i tęskniła, ciągle widząc na wodach łzy.
Ja także myślałem, że dostanę obłędu...
Razem z Jackiem zbudowaliśmy na środkowej grobli, gdziem ją poznał, duży krzyż brzozowy, biały, jak ona. Otoczyliśmy go barjerką; na kamieniu, u stóp krzyża, wyryłem napis:
„Śpij spokojnie wśród łez, któreś ukochała“.
Wypłakawszy na tych stawach resztę swoich łez, powróciłem z rozdartą duszą do nauki.
Lecz z filozofjii przeszedłem na medycynę. Jestem specjalistą chorób umysłowych. Leczę obłąkanych z zamiłowaniem, kocham swych pacjentów i... podobno — zyskuję sławę.
Ona żyje w mej pamięci, jest mi zawsze natchnieniem.
Dla okolicy Jeziorzysk może stanie się legendą?...