Strona:Helena Mniszek - Zaszumiały pióra.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wysokie baszty chmielu były niby mauzolea, zamykające mój świat, prześniony z nią, moje ubóstwienie. Doleciał mnie przenikliwy krzyk czajki z nad Wielkiego stawu. Ukłuł mig w serce boleśnie.
Runąłem na ziemię pomiędzy kolosami chmielu i wyłem, jak zwierz. Ból targał mi serce, wszystkie włókna życia, nerwy, mięśnie, mózg mi wyrwał z czaszki. Gryzłem ziemię, wpijałem się w nią palcami, ale... nie wróciłem.
W uniwersytecie zająłem się pracą bez wytchnienia. Myślą przewodnią była mi ona, celem — zabranie ją z czasem pod swój dach.
Minął miesiąc. Którejś nocy przyszła do mnie we śnie. Widziałem ją, niby na jawie. Stała nad stawem, cała jak nenufar biała, śliczna. Patrzyła mi w oczy głębinami swoich i szepnęła:
— Idę w nieśmiertelność...
Poczem zeszła do wody. Zanurzała się w niej, jak kwiat, zalewany falą. Z uśmiechem zgarniała dłońmi wodę, szepcąc:
— Moje łzy, moje łzy...
Pogrążała się coraz głębiej, a słońce zachodzące oblewało ją różem.
Przerażony, rzuciłem się, by ją ratować, lecz ona poruszyła główką i rzekła:
— Nie, nie! Dobranoc, do jutra...
Znikła w fali cicho, jak łza. Został tylko po niej brylantowy krąg wody, niby tęcza spadła z niebios. Pochłonęła ją toń.
Nad nią rozkwiliły się mewy, płakały perkozy, wznosząc żałosny hymn pożegnania. Z daleka huczał basem organowy głos bąka. Widziałem ją, jak opadała lekko, a coraz niżej na dno. Rośliny wodne spowijały ją litośnie, jak wstęgi zielone. Oplotły ją łodygi nenufarów, rzęsa wodna okryła ją niby całunem. I tak tonąc wolno, wolno zasnuwała się zielenią, jak jedwabnik w kokonie swoim. Fala ułożyła ją wygodnie w gąszczu korzeni tatarakowych, na miękkich roślinach i kołysała jej białem ciałkiem, szemrząc nad nią nokturn wieczystej tajemnicy. Zginęła z oczu ludzkich, zginęła dla świata. Leży oto w puchu wodnych traw, czysta, bezpieczna, nietykalna. Cieszyłem się, że jest opleciona tak silnie i tak głęboko zachowana w sitowiu, że jej woda nie wyrzuci na wierzch. Pozostanie na dnie łzawicy.