jego inicjatywę. Wtem usłyszał jakiś dziwny turkot na żwirowanym podjeździe. Obojętnie spojrzał w okno. Do ganku zbliżał się prosty wasążek zaprzężony w jednego konia, powoził chłop w siermiędze i rogatej czapce na kudłatych włosach, a za nim, na siedzeniu z kilimów, siedziała smukła, piękna amazonka, opięta w czarne sukno, i wesoło śmiała się do kogoś.
— Ena!...
Książę spojrzał głębiej.
Ujrzał cały tłum oficjalistów, służby wyższej i niższej, zgromadzonej przed podjazdem. Wszyscy skoczyli do wasągu, koniuszy pomógł księżnie wysieść z przygodnego ekwipażu, witano ją radośnie z widocznem uszczęśliwieniem. Stajenni obiegli wystraszonego Semena ze Smolarni. Chłop był pierwszy raz przed jarowskim pałacem, gapił się, rozglądał, drapał po głowie, rezolutnie jednak odpowiadał indagacjom dworzan, ośmielony i uszczęśliwiony niespodziewanie sutym napiwkiem od księżnej.
Książę wzruszył ramionami.
Nagłe z impetem wpadła księżna, rozbawiona, elegancka, promieniejąca. Trzymała w ręku amazonkę, błyskając wytwornym butem, drugie ramię z pejczem uniosła wysoko w górę i zawołała z brawurą:
— Salve Sultano!
Książę był skrzywiony złym dąsem, milczał:
— Cóżeś taki kwaśny Kryst?... Słyszałam, że umierasz z niepokoju o mnie, tak mi tam nagadali. Ale widzę, że nic ci nie grozi szczególnego. Widziałeś mój wehikuł... na którym trjumfalnie wiózł mnie ten chłop? U... ha! dzika jazda!... trzęsie, twardo, ale coś nowego! Witano mnie za to owacyjnie. Widziałeś?!...
— Widzę, żeś... wesoła...
— Eee!... to tak?... Sultano zły. No... za co?... całą figurą padając mu do piersi; przegięta zgrabnie, zajrzała, mu w oczy z komicznie przekorną miną.
Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/50
Wygląd
Ta strona została przepisana.