Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ot, ot... życie prowadzą księstwo wesołe, podróżują, polują, bawią się zagranicą, czasem w kraju przez, kilka miesięcy. Macie państwo piękne rezydencje, ogrody, sławne stajnie, całe sztaby administracji, nieprzeliczone szeregi służby... Eh, co tam wyliczać! Książęta udzielni rzeszy nie mają połowy tych zbytków, nie mówiąc już o tem, że wielu z nich schowałoby się w dobrach księstwa razem ze swemi państwami. No, więc jest z tem trochę roboty, trzeba to wszystko utrzymać, żeby zawsze błyszczało, ale to już robi pieniądz, ręka rękę myje. Dotąd są tylko zabawy i wszystko skierowane dla i do zabawy. Ale gdzie czyny?
— Mamy różne fabryki, zarobkuje w nich mnóstwo ludzi — przerwała księżna.
— No, tak, to są biali murzyni, pracujący w waszych kopalniach, którzy dostarczają księstwu złota. Lecz ot... ot... złoto płynące z wiadomych źródeł, zgarnione do olbrzymiej kupy przez mnóstwo rąk waszych pracowników, na jakież idzie cele?...
Profesor chrząknął, poruszył się nerwowo i rzeki cicho, łagodnie, trochę zakłopotany.
— Przepraszam, bardzo przepraszam księżnę, że się ośmielam... swoje uwagi... ja, który księstwu zawdzięczam dużo... zbyt dużo. Ale ja, to za mało, to nic, trzeba coś robić dla społeczeństwa; społeczeństwo, kraj czekają na waszą działalność, na wasze czyny w dziedzinie oświaty, postępu w przemyśle krajowym, mądrze i praktycznie zrozumianej filantropji i tak dalej i dalej. Trzeba ot, trzeba, żeby wasz dom był ogniskiem, z którego rozpada się moc promieni dokoła, grzejących i oświecających. Trzeba nie tylko świetnie błyszczeć blaskiem zimnym, ile trzeba świecić, promieniować. Ot tak! Być reflektorem i zamykać latarnie dalekonośne o dużej sile, by miast szerokich gościńców światła dla ludzi przeznaczonego siebie tylko nim ozłocić, to ot, ot, za mały cel, to sybarytyczny cel, to egoizm...