Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

złowrogo na wkładane jej kagańce, kipało w piersi księżnej, dyszącej oburzeniem.
Wtem, jak kula gwintowana wywinęła się z mózgu prawda. Uderzyła z siłą. Wnet ocknął się śpiący gdzieś głęboko w duszy samokrytycyzm, podążyła za nim gorzka ironja. Osaczyli brutalnie gniew i obrazę. Coś się załamało w sumieniu, w duszy jękło wspomnienie, niby echo dalekie. Powstawał, rósł, majaczył — wstyd — i już bolał, już gnębił. Płonąca twarz księżnej ochłodła, gasły na niej gniewne łuny, na rysach drżał niepokój, głowa wolno opadła, jakby przeciężona myślą.
Profesor, nie patrząc, widział i odczuwał przełom w duszy kobiety. Spokojnie czekał rezultatu.
Ze zbladłych ust świetnej pani wydobyło się trochę niepewne pytanie; głos był nieco strenowany, bezwdzięczny, głuchy;
— Cóż więc mamy robić, niech pan powie?...
Dobry, serdeczny wzrok profesora, spoczął na twarzy księżnej, rozradowany.
...To już dobrze, że pyta, to już dobry znak — pomyślał i odrzekł jak najcieplej, bardzo serdecznie.
— Oddajcie ojczyźnie choć w części to, coście od niej dostali. Gdy ona była magnatką, obdarzała was szczodrze, teraz gdy... zbiedniała, waszym jest obowiązkiem podtrzymywać jej siły. To już nie tylko rzecz etyki, to już sprawa sumienia, to obowiązek dziecka dla matki i drogi obowiązek, powinien płynąć z serca.
— Więc cóż, więc cóż, panie?... Co my możemy dla kraju zrobić więcej nadto, co robimy?...
— A... a co księstwo robią? Ot, ot, wracamy do początku naszej rozmowy. Co robią?...
— Co robimy... no wszakże... no przecie...
Księżna zacięła się, zabrakło jej słów, nie widziała, co z sobą robić. Nastała chwila przykrej ciszy, którą profesor przerwał, udając znowu, że nie widzi bezradnego niepokoju księżnej.