Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Machnął ręką z lekceważeniem, przecinając kwestję...
Księżna miała na ustach pytanie, tyczące się ewentualnych przeżyć erotycznych i uczuciowych profesora, lecz niedyskrecja ta nie spłynęła z jej warg, zatrzymana pewnikiem nagłym, że byłaby nieprzyzwoitością wobec starca, który nawet w swej postawie miał coś, co nakazywało szacunek.
Po długiej minucie ciszy kobieta zagadnęła miękko, jakby pragnąc złagodzić poprzedni, niepotrzebny zwrot rozmowy.
— Wiele już profesor przebył różnych siedzib dłuższych w swoim życiu.
Staruszek ożywił się natychmiast.
— A ot, w Himalajach koczowałem pięć lat; na stokach Dhawalagiri u stóp Gaurisankaru dwa — i rok błąkałem się, wspinając na stoki Kintschindjunga, to spadając w doliny. W Congo mieszkałem rok, nad Zambezi półtrzecia roku, w Kalifornji, w lasach i stepach jako skwater — trzy lata, w Tatrach i Karpatach dwa lata, w Queenslandzie pół roku i w Japonji rok. To były najdłuższe siedziby moje, pozostawiły dobre wspomnienia. A tak po kilka, po parę miesięcy to gdzie mnie nie było!?... Na przylądku Dobrej Nadziei, na Celjonie, w Nowej Zelandji, na Madagaskarze, na wyspie św. Heleny, gdzie łowiłem wśród skał ostatnie supiry Napoleona; w Chinach, w Palestynie, przy Sfinksie, który jest największym filozofem świata, bo nic nie mówi, a najwięcej widział. Meksyk znam wybornie, wszystkie stany amerykańskie i Brazylję. Najlepiej jednak lubię całą Afrykę, Azję południową, głównie Indje oraz wszstkie wyspy pomiędzy Azją i Australją.
— A Europa? Co w Europie?
— W Europie, ot, prawdę powiedziawszy, Karpaty i Wołyń, no i stary, — ale stary, nie nowy Rzym; drogę