Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— O co się targowałem do upadłego, chcąc nam za to płacić, ha, ha, ha! nam dzierżawę płacić! Nawet tego prezentu nie chciał pan darmo przyjąć od rodaczki. Skandal!...
— Przyjąłem, księżno kochana, ot, i przyjąłem... i mam przytułek dla szlachetnej głowy, naturę bogatą, dziewiczą, stosunkowo prawie jak pod równikiem, zwierzęta, ptaki, owady, a głównie swobodę i kraj rodzinny. Ach, paniż moja droga, co znaczy miłość do ziemi rodzinnej, ty jeszcze tego nie znasz. Szorowały moje nogi różne lądy, wszystkich części świata, oczy widziały cuda, najśmielsza wyobraźnia milkła z zachwytu, a tęsknota do Wołynia żarła duszę, piła krew serdeczną. Nostalgia to straszna rzecz! Ani mi się śniło, że będę kiedyś koczował w naszym borze, na ziemi, gdziem się urodził. I gdyby nie spotkanie księżnej na statku pod Pireusem, nie znałbym obecnej rozkoszy. Ot... ot... już tak!...
— Niech profesor doda, gdyby nie rzucona przez niego piosenka małoruska — „U sosida chata biła“ — Przecie usłyszeć coś podobnego na wodach Archipelagu, można zdrętwieć; będąc wołynianką oczywiście. Udawałam, że drzemię na leżaku, a pan, biorąc mnie za zmęczoną morską chorobą lady angielską, o kilka kroków odemnie, oparty o burtę pokładu, patrzał na błękitne fale morza swemi dobremi oczyma i tęsknie nucił dumki wołyńskie. Pamiętam, że bałam się spłoszyć chwilę najlżejszym ruchem, zastanawiając się jednocześnie, kto pan jest, raczej kim być może? Odgadłam romantyka, bo to było łatwo, lecz nie przeczułam przyrodnika.
— Robaczywego w dodatku.
— A fe! drugi raz mi pan to wspomina.
— Toż nie z gniewu, nie z obrazy, pani moja. A co do księżnej, to nie myślałem, że angielka, ale, że greczynka z pokolenia Afrodyty, żyjąca za późno, w czasach upadku starożytnej Attyki, kiedy już nie stawiają świątyń bogi-