Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dużo projektów i na tamte rejony. Musi najpierw zjednać Krysia, przerobić go... a to... prawie najtrudniejsze.
— Przyszłość uśmiecha się do nas nadzieją, panie ty mój.
— Zobaczymy! Ale patrz pan, ktoś jedzie.
Pustelnik powstał z ławki i przykrył dłonią oczy,.
— Otóż jedzie księżna pani, zdaje się z Krysiem.
— A prawda, obiecywała po mnie przyjechać. Dobre dziecko.
Zatrzymał się przed chatą mały, koszykowy wolancik, zaprzężony w parę ręcznych kuców. Powoziło ośmioletnie książątko z zawadjacką miną, wesołe. Księżna Bożenna zręcznie skoczyła na ziemię.
— Przyjechaliśmy po stryjka. Krzych ma do profesora pretensję.
— No, a toż jaką? Ot?... ot?... Będę się bronił, albo skapituluję.
— Bo profesor dawno już u nas nie był — wołał chłopak — a ja nazbierałem cały pęk ziół i furę robaków ale nie przywiozłem, bo mama nie chciała trzymać. Papo krzywił się i powiedział, że mam gust wulgarny, i że będę pewno felczerem w szpitalu mamy.
Wszyscy parsknęli śmiechem.
— Kryś! co ty pleciesz? — zgromiła go matka.
— Ależ tak, mamusiu! a ja odpowiedziałem, że będę takim samym księciem jak i papo.
Hrabia i profesor mimowoli zerknęli na siebie i utkwili wzrok w ziemię.
Księżna wielkie swe, ciemne i smutne oczy spuściła na syna.
— Miałeś być żołnierzem...
— Ha! prawda! Będę polskim gienerałem! Przecie można być i księciem w mundurze! Ojej! jeszcze jak! Czy to tylko książę może być taki, jak papo?...