Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Skaczą to tu, to tam, migają, niby kruki w nizkim locie. Co to jest?... Rozbiegane koniki o dużych łbach kudłatych, rozwianych ogonach do ziemi i spadzistych tyłach, szerokie w kłębach niosące na grzbietach dziwacznych jeźdźców. Na plecach mają oni odstające jak garb toboły, głowy o szczególnych kształtach zdarte całe na jedną stronę, nad nimi błyszczą w rannej zorzy ostre piki na karabinach.
Księżna patrzy ze zdziwieniem, jak na stado centaurów rozbrykanych. Oto dwie ich sylwetki podskakują prawie na tylnych nogach do jakiegoś budynku, błysk, ogień wytrysnął niby z procy. Wybuchnął dymek, lecz nagle na dachu, już kilku ludzi... dymek znikł. Drugi centaur skacze, ćwika się kańczugiem po udach i podskokach bardzo charakterystycznych dopada do dużej sterty zboża. W tem z za stogu wysuwa się jakaś gromadka, trraf!... krótki strzał, coś spada i sam konik umyka wierzgając z kwikiem. Tam, daleko, znowu skacze czarny krzyżyk kruka, znowu błysk, dymek, coś się zaroiło, zakłębiło. Księżna zdumiona zniża wzrok, na bliższe widoki. I tu to samo. Tu już wyraźnie widzi kozaków na kurcgalopem tańczących konikach; podsuwają się do stodół, obór, tam dalej, do białych budynków ludowego domu i nowego szpitala, kłusuje kilku, ale i stamtąd i stąd wybiegają na nich jakieś gromady ludzi, kilka strzałów i puszczane „kogutki“ płomieni gasną. Tam zapalił się dach jakiś, ktoś woła, słychać głośną komendę, strzyka sikawka i tłumi iskrę.
Co to za ludzie?... Księżna z wysoka odróżnia chłopów, dostrzegła wreszcie liberyjną figurę Daniła i poznała przy nim szczupłą postać pustelnika.
Zrozumiała wszystko.
Łzy wzruszenia zakręciły się jej w oczach.
...Czemuż Kryst tego nie widzi, czemuż Kryst uciekł?...
Jak wówczas, gdy ją tłum tych ludzi błagał, by została w Jarowie, tak i teraz niesłychanie dobre uczucie wniknęło w jej duszę i łagodnie koiło ją, ach, nawet upajało.