Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cko, już ubrane do drogi, zanosiło się od płaczu, słysząc i widząc rwetes nieopisany. Pustelnik jeszcze raz dopadł do księcia z błaganiem, lecz został brutalnie odtrącony. Biegł więc stary do księżnej i zdumiał. Ujrzał ją stojącą w otoczeniu tłumu złożonego z całej służby jarowskiej i z bliższych folwarków, oraz z chłopów ze wsi. Wołali coś do niej, składali ręce, padali jej do nóg, obejmowali kolana. Pustelnik zbliżył się i przekonał, że błagają księżnę, by nie odjeżdżała od nich, by ich nie zostawiła na zatratę i zgubę. Na jednych twarzach malował się przestrach wyraźny, na innych wyłączne jakieś odbicie pokory i prośby. Księżna była blada z gorejącemi oczama, podniecona i niepojęcie dla samej siebie wzruszona. Pierwszy raz w życiu znalazła się w takim tłumie bezpośrednio, zatopiona w nim. Pierwszy raz w życiu odczuła iskrę sympatji tak wyraźną u tych ludzi. Zauważyła już dawniej, od czasu wprowadzenia reform w Jarowie, inny typ zachowania się względem niej chłopów i własnej służby. Cieszyło ją to, nigdy nie obeszło tak, jak w tej chwili, nigdy nie wywołało tych miłych uczuć. Łzy błysnęły w jej oczach, rozpalone usta drżały, bezradną była trochę i spłoszoną. Uśmiechała się, kiwała głową bez słowa. Pustelnik szedł jej na pomoc. Rozsunął się tłum przed nim. Stary stanął przy księżnej, ujął jej rękę i, wskazując na lud otaczający ich zwartym kołem, rzekł cichym głosem:
— Księżno, patrz, oni cię błagają, byś ich nie opuszczała. Jesteś potrzebna dla tych ludzi, dla Jarowa, dla kraju. Ich prośba, ich zebranie się tu, to świadectwo, czem już jesteś dla nich po nie całych dwuch latach pracy, oto masz rezultat. Księżno, proszę się opanować, obiecać im, że nie odjedziesz i zostać.
— Ależ... gdyby mój mąż...
— Jeśli księżna się oprze, książę sam nie pojedzie.
Zebrani ludzie, nie rozumiejąc i nie słysząc, co mówili z sobą, odgadli, że i profesor prosi księżnę o zostanie, po-